80 rocznica rozstrzelania młodych partyzantów przy kaplicy w Dyminach
Pamiętamy
Kilka dni temu minęła 80. rocznica bestialskiego mordu, jakiego dopuścili się niemieccy zbrodniarze na młodych mieszkańcach Dymin. Mimo upływu czasu pamięć o tym wydarzeniu jest wciąż żywa, gdyż tragedia ta dotknęła wówczas wielu rodzin.
11 maja 1943 roku mieszkańcy wioski zgromadzili się na nabożeństwo majowe do przydrożnej starej kaplicy. Kiedy niemal wszyscy się zebrali, nagle pojawili się także i Niemcy. Na widok kilku samochodów z włączonymi reflektorami młodzi chłopcy, zgrupowani pod kaplicą, zaczęli uciekać w pobliskie pole. Nie mając żadnej osłony, byli wyśmienitym celem dla strzelających Niemców. Zginęło wówczas dziewięciu młodych mężczyzn. Wszyscy byli żołnierzami miejscowego plutonu Oddziału AK pod dowództwem p. Stanisława Kowalczyka.
Tego dnia polegli:
1) Wójcik Stefan, lat 22
2) Wójcik Władysław, lat 21
3) Kowalczyk Tadeusz, lat 21
4) Wróblewski Władysław, lat 22
5) Biskupski Czesław, lat 22
6) Karyś Edward, lat 21
7) Adamiec Władysław, lat 22
8) Adamiec Józef, lat 20
9) Gawroński Władysław, lat 21
Dziś trudno rzec, czy ten dramat nie miałby jeszcze straszniejszego wymiaru, gdyby nie przytomność umysłu obecnego tam p. Józefa Kwietnia (również partyzanta tego oddziału), który zamknął drzwi od kaplicy, nakazał ciszę i położenie się na podłodze. Na pewno krzyki zdopingowałyby rozbestwionych oprawców do zbiorowej egzekucji nawet wewnątrz kaplicy.
Ciała zamordowanych Niemcy nakazali ściągać z pola. Zanim odjechali, zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie nad zwłokami.
Jak bardzo cierpiała tutejsza społeczność, jak bardzo bolało rozstanie z najbliższymi. Niech nam uświadomi wiersz p. Jana Komorowskiego:
„Rok 1943 głęboko zarył się w mojej pamięci,
Słonko podówczas pięknie świeciło,
lekko chwycił przymrozek kiedy zachodziło.
Dyminy niewielką kaplicę mają,
w niej nabożeństwa się odbywają.
Kaplica ta, że tak powiem prastara,
na nabożeństwo majowe każdy iść się stara.
I szli wówczas młodzi i starzy,
Młodzież ze sobą wesoło gwarzy.
A gdy się już wszyscy poschodzili,
światła zapalili i pieśń zanucili.
Każdy te pieśni tak pięknie zawodził,
a przez otwarte okno głos się daleko rozchodził.
Wówczas zbrojni żandarmi jechali samochodami,
skąd ten głos dochodził wiedzieli już sami.
Światła pogasili, motory przytłumili.
I tak cichaczem do kaplicy się zbliżyli
Młodzi chłopcy, którzy przy drzwiach otwartych stali
a w pole wówczas uciekać musieli
bo innej drogi nie mieli.
Niemcy! Łapanka!
głos trwogi po kaplicy przeleciał.
I każdy w pole uciekać już chciał
Lecz jednego naszły mądre myśli
Nie pozwolił by ludzie z kaplicy wyszli
Więc światła pogasili
I na posadzkę potem się rzucili
Niemcy pole oświetlili
I za uciekającymi ogień otworzyli
Grzmiały karabiny, pękały granaty
a nawoływanie tak straszne było
jakby się dwa pułki wojska biło.
A przecież ci chłopcy bezbronni byli
Darujcie życie tylko prosili.
Ludzie ze strachu w kaplicy truchleli
To koniec życia… o tym myśleli
Tymczasem Niemcy w polu chłopców dobijali
A drudzy ich do drogi ściągali.
I tak to w tym dniu pamiętnym się stało,
że pod kaplicą dziewięciu trupów leżało.
Niemcy dwóch stróżów nocnych jeszcze poranili
Wsiedli w samochody i Dyminy opuścili.
Nazajutrz jutro powrócili
I do kopania mogiły ludzi zmusili
Tuż za kaplicą leżą chłopcy spokojnie
A ich mogiła świadczy o okrutnej wojnie”.
Ci bohaterscy nasi parafianie spoczęli obok kaplicy. Pan Ignacy Baran ofiarował kawałek ziemi na mogiłę. On jako pierwszy, choć schorowany dokonywał oględzin zwłok i grzebania zmarłych.
Z powodu przeziębienia i infekcji płuc zmarł kilka dni później. Można by rzec, że był kolejną ofiarą tego dramatycznego wydarzenia.
Dopiero po 57 latach, dzięki staraniom ks. Proboszcza Tadeusza Szeląga, dokonano ekshumacji i przewiezienia szczątków do zbiorowej mogiły na przykościelny cmentarz. W tej ostatniej drodze nie zabrakło żyjących jeszcze towarzyszy braci z oddziałów partyzanckich, organizacji kombatanckich oraz gości spoza parafii.
W rocznicę zbrodni dokonanej przy kaplicy, jako parafianie kościoła pw. Matki Bożej Fatimskiej, oddaliśmy hołd tym młodym chłopcom. Księża pracujący w naszej parafii modlili się za nich podczas Mszy Świętej i Nabożeństwa Majowego. Pani Wanda Krzysztofek, córka wspomnianego wcześniej Józefa Kwietnia, korzystając z przekazów, jakie zachowały się wśród mieszkańców, dała świadectwo o zbrodni sprzed 80 lat. Zarecytowała również przejmujący, dramatyczny wiersz świadka tamtych wydarzeń p. Komorowskiego.
Często zapominamy o historii, zwłaszcza tej lokalnej, która w dużym stopni kształtowała losy naszego życia. Bohaterowie przeszłości ginęli, byśmy dzisiaj mogli żyć. Warto zatem upamiętniać takie wydarzenia – chociaż na chwilę się zatrzymać.
„Gdy gaśnie pamięć ludzka, dalej mówią kamienie” – to słowa Kardynała Stefana Wyszyńskiego, który napominał, by dbać o historyczną pamięć.
Wanda Krzysztofek
Kielce – Dyminy 13.05.2023r.